Rozmowa kwalifikacyjna - czyli głęboko zakorzeniony strach przed tym co nieznane. Wojciech Piętka podpowiada na co się przygotować i jak może wyglądać potencjalna rozmowa rekrutacyjna!

W swojej karierze testera musiałem przejść przez sporą ilość procesów rekrutacyjnych, aby znaleźć odpowiednią pracę. 
Owe procesy rekrutacyjne składają się głównie z pisania CV, listów motywacyjnych, wypełniania dokumentów z opisami projektów przy których braliśmy udział, rozmów telefonicznych, rozmów F2F z działem HR, menedżerami oraz w przypadku outsourcingu - z klientem danej firmy, aby mógł osobiście poznać przyszłego pracownika.

Brzmi trochę strasznie?

To dobrze!

Niestety, ale większość rekrutacji jest wieloetapowych. W wyniku tego rozciągają się w czasie, a my do samego końca nie wiemy jaki będzie ich wynik. W swoim “umiarkowanie” długim życiu poznałem tylko jedną osobę, która lubi chodzić na rozmowy kwalifikacyjne. Większość niestety woli ich unikać. A szkoda, ponieważ z każdej rozmowy (nawet tej nieudanej) wychodzimy bogatsi o zdobyte doświadczenie.

Chciałbym zatem podzielić się z wami kilkoma spostrzeżeniami i historiami, które mam nadzieję, choć trochę podpowiedzą wam na co się przygotować i co może was spotkać podczas boju o wymarzoną pracę - albo co ważniejsze - jak na samej rozmowie poznać, że dana praca nie jest tą wymarzoną.

Na wstępie muszę jednak zaznaczyć, że jest różnica między rozmową kwalifikacyjną osoby bez doświadczenia zawodowego, a rozmową osoby, która ma za sobą już jakiś staż pracy.

O ile dla osoby nieposiadającej doświadczenia dotarcie do etapu rozmowy może być trudne, tak sama rozmowa nie powinna sprawiać problemu. Dlaczego? To proste: od osoby, która nie posiada doświadczenia rekruter nie może wymagać zbyt wiele. Jeżeli firma decyduje się na przyjęcie „świeżaka” pod swoje skrzydła to musi liczyć się z tym, że osoba ta ma raczej ograniczoną wiedzę.

rozmowa_kwalifk1-1.png

Czego możemy się spodziewać na rozmowie jako "świeżak"?

W moim przypadku, kiedy ubiegałem się o stanowisko praktykanta w firmie zajmującej się tworzeniem aplikacji mobilnych rozmowa przebiegała w następujący sposób:

W odpowiedzi na swoje CV dostałem niezbyt trudne zadanie do wykonania, które polegało na przetestowaniu napisanej specjalnie w tym celu aplikacji mobilnej pod system Android i wypisaniu możliwie jak największej liczby błędów. Aplikacja była stworzona tylko w tym celu, więc znalezienie i zaraportowanie błędów w pliku tekstowym nie było trudne. Następnie po odesłaniu zadania, zostałem zaproszony na krótką rozmowę, którą do dzisiaj dobrze wspominam.

Pytania podczas rozmowy dotyczyły ogólnej wiedzy z zakresu testowania oprogramowania oraz technologii, z którymi miałem styczność (systemy operacyjne, urządzenia mobilne itp).

W tym miejscu śmiało mogę powiedzieć, że całość przebiegła całkiem sprawnie.

Bywają też jednak takie (prawdopodobnie dobra opcja dla ludzi, których stresują pytania i dialog), na których zostajemy sam na sam z komputerem w celu wypełnienia specjalnego testu, często w języku angielskim.

W wielu przypadkach taki test nie ma nic wspólnego z testowaniem ani IT.  Ma jedynie na celu sprawdzić naszą znajomość języka angielskiego (jeśli napisany jest w tym języku) oraz umiejętność logicznego myślenia. Oczywiście może się zdarzyć, że test będzie w języku polskim i będzie dotyczył wiedzy z zakresu testowania, ale w tym przypadku wolę wziąć pod uwagę nieco ciemniejszy scenariusz.

Niezależnie od rodzaju, konstrukcji czy języka, test, który przyjdzie nam rozwiązać będzie na 99% ograniczony czasowo. Jeśli jednak uda nam się go zdać to możemy witać się ze stanowiskiem. Moim skromnym zdaniem w 9 na 10 przypadków jest to bzdura, która mija się z celem. To, że ktoś rozwiąże test na logiczne myślenie, w języku angielskim nie oznacza, że posiada jakąkolwiek wiedzę z zakresu testowania co przekłada się na to, iż nie mamy pewności, czy kandydat jest zainteresowanym pracą jako tester, czy tylko samym wynagrodzeniem jakie dostanie.

Dodatkowo według mnie nie jest to konkretny wyznacznik tego, czy kandydat posiada odpowiednie cechy, aby wykonywać zawód testera oprogramowania.

Jak wygląda rozmowa, gdy mamy już pewne doświadczenie?

Często składają się one z wielu etapów.

Często też odpowiedź dostajemy dosyć późno, zdarza się, że dopiero kiedy znajdziemy już coś innego. Przeważnie schemat wygląda następująco:

Mail od rekrutera/wiadomość na portalu: Linkedin, Goldenline etc. > wstępna rozmowa telefoniczna > spotkanie w celu rozmowy technicznej > rozmowa z managerem/klientem.

Oczywiście nie ma tutaj reguły, bo każda firma podchodzi do sprawy inaczej.

Pytania rekrutacyjne nietechniczne

Poniżej kilka pytań, które często pojawiają się na początku rozmowy rekrutacyjnej.

  • Czym się zajmujesz/jakie są Twoje obowiązki w obecnej pracy?
  • Jaki był najciekawsze projekt przy którym pracowałeś/aś?
  • Dlaczego właśnie tutaj chcesz pracować? (tylko nie mówcie: „bo Pani z HR napisała”). 
     
  • Co wiesz na temat naszej firmy? (warto przeczytać chociaż parę zdań ze strony internetowej na ten temat). 
     
  • Co skłoniło Cię do zmiany pracy? (tutaj uwaga: nie narzekajcie na swoją obecną pracę i O ZGROZO nie mówcie, nic o pieniądzach - nie w IT i nie na tym etapie, a przede wszystkim nie z tymi umiejętnościami).

rozmowa_kwalifk2.png

Pytania techniczne

Tutaj już wszystko zależy na jakie stanowisko aplikujecie i co zostało przedstawione przez rekrutera.

Sęk w tym, że osoby zajmujące się rekrutacją często nie posiadają wiedzy technicznej i nie są w stanie odpowiednio ocenić naszej wiedzy. Ponadto często zależy im na szybkim pozyskaniu pracownika dla firmy, przez co wysyłają nam sprzeczne informacje.

Np: rekruter mówi, że nasza wiedza jest wystarczająca i należy przygotować się z podstaw wymienionych przez niego zagadnień, jednak na rozmowie technicznej okazuje się, że to wiedza zupełnie niewystarczająca, aby ubiegać się o stanowisko.

Często też na samej rozmowie zadawane są ponadprogramowe pytania: trudniejsze albo z zagadnień, których wcześniej nie przedstawił rekruter. Ta praktyka ponoć ma na celu „wyciśnięcie” z kandydata dodatkowych informacji, które będą działać na jego korzyść, ale również sprawdzą jego odporność na stres.

Szczerze?

Bezsens.

Nikt nie czuje się dobrze po udzieleniu serii złych odpowiedzi na pytania, których się nie spodziewał, a sama rozmowa zmienia wówczas zupełnie swój ton. Pamiętajcie, żeby był to dla was sygnał, że w firmie może panować napięcie i niezdrowa atmosfera, wynikająca choćby z przekraczania deadline’ów, a pracownicy mogą tam często pracować pod presją.

Jak wcześniej wspominałem, wiele zależy od tego na jakim etapie swojej kariery jesteśmy, o jakie stanowisko się ubiegamy i oczywiście od samej firmy, która prowadzi rekrutację. Spróbuję jednak wymienić kilka pytań, z którymi spotkałem się osobiście, a zacznę od tych najważniejszych i takich, które najprawdopodobniej usłyszycie.

Pytania stricte związane z teorią testowania  
 

Jest to zupełny „must have” i tutaj zawsze i wszędzie będziecie o to pytani.

  • Jakich technologii używasz w obecnej pracy?
  • Pytania odnośnie testów automatycznych (pomimo, że będziesz aplikować na stanowisko testera manualnego to prawdopodobnie usłyszysz pytanie na ten temat). 
     
  • Pytania w stylu: co byś zrobił w danej sytuacji? (UWAGA: są to pytania podchwytliwe i nie mają na celu sprawdzenia waszej kreatywności. Musicie odpowiedzieć podręcznikowo co należy zrobić w danej sytuacji - jest to o tyle głupie, że do identycznej,  “podręcznikowej” sytuacji raczej nigdy nie dojdzie, bo na wszystko składają się dziesiątki czynników. 

W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć jedną sytuację, którą przedstawił mi pewien manager - oczywiście czytając z kartki: “Co byś zrobił w momencie kiedy release aplikacji jest opóźniony o dwa dni, klient domaga się jej natychmiastowego wypuszczenia, a okazuje się, że część jej modułów (które co prawda dotychczas działały prawidłowo) nie została przetestowana? Możesz jeszcze raz przetestować moduły zawierające błędy lub te nigdy wcześniej nie testowane - wybierz jedno”.

Do dzieła:

  • Brzmi zachęcająco kiedy firma z góry zakłada sytuację, w której aplikacja nie jest skończona pomimo planowanego releasu… Prawda? Moja odpowiedź: jeżeli zależałoby to ode mnie, to nie dopuściłbym do takiej sytuacji.
  • “Okazuje się, że część jej modułów nie została przetestowana” - w mojej ocenie może się okazać co najwyżej, że brakuje kawy w ekspresie, a nie, że część modułów nie została przetestowana - szczególnie jeżeli chodziłoby o np. oprogramowanie monitorujące ruch samolotów, pisane dla wielkich liniii lotniczych albo sterujące komputerem pokładowym w samochodzie.
  • Możliwość wyboru tylko jednej opcji… Patowa sytuacja, nieprawdaż? Możliwe, że w firmie brakuje zasobów ludzkich albo możliwe jest wykonywanie tylko jednego rodzaju testów… Kto wie?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta, ale nieoczywista.

.

.

.

Zgodnie z teorią testowania powinniśmy odpowiedzieć, że testujemy moduły, o których wiemy, że zawierają błędy. Te nietestowane zostawiamy ponieważ: "skoro działają dobrze to nie ma sensu ich sprawdzać".

Takiej odpowiedzi wymagał ode mnie pan manager. Natomiast ja od niego wymagałem uściślenia opisanej sytuacji. Przecież inaczej podejdziemy do problemu kiedy chodzi o grę na smartfona, a inaczej jeżeli chodzi o aplikację monitorującą ruch samolotów.

Ocenę tego jaki sens miało pytanie dotyczące powyższej sytuacji i czego miała dowieść odpowiedź na nie, pozostawiam wam.

 

Na co jeszcze musimy być przygotowani?

Szczerze mówiąc..

..na wszystko.

rozmowa_kwalifk3.png

Dla przykładu: pewna pani rekruter najpierw zadała mi pytanie w języku angielskim, a potem zapytała się swojej koleżanki siedzącej obok, gdzie kupiła bransoletkę - zupełnie ignorując moją odpowiedź. Podobna sytuacja miała miejsce przy praktycznie każdym pytaniu.

Na koniec dostałem jeszcze reprymendę, aby nie przerywać kiedy ktoś mówi… Nie, to nie jest ponury żart, ale nie martwcie się. Są to bowiem skrajne przypadki braku kultury i oznaka, że nawet w IT/HR mogą trafić się osoby, które nie powinny nigdy znaleźć się na takim stanowisku.

Jeżeli informacje, które wam przekazałem są przytłaczające i proces rekrutacyjny jawi wam się jako pasmo porażek, to z tego miejsca chcę was pocieszyć.

Absolutnie nie ma powodu do zmartwień. Tak jak pisałem; są to przypadki skrajne, które wymieniłem aby uchronić was od niemiłych niespodzianek. Większość rozmów i tak będzie przebiegała w miłej atmosferze - nawet jeśli nie wszystko pójdzie po waszej myśli ;)

Jest jeszcze jedna opcja, a mianowicie - dzień próby. Według mnie jest to najlepszy możliwy sposób przeprowadzenia rekrutacji. Jak się pewnie domyślacie polega na przejściu próbnego dnia, podczas którego powierzone nam są konkretne zadania do wykonania, podlegające późniejszej ocenie. Jest to o tyle dobre, że nie wiąże się z takim stresem, jak stereotypowa rozmowa z menadżerem pod krawatem.

Na szczęście w IT takie sytuacje zdarzają się rzadko, ale i tak dzień próby jest mniej stresujący, ponieważ mamy czas i pole do popisu. Możemy się wykazać i sprawdzić swoje umiejętności w akcji. Dodatkowo zobaczymy jak firma, w której możliwe, że przyjdzie nam pracować, funkcjonuje na co dzień.

Takim sposobem znalazłem się w mojej obecnej pracy i począwszy od dnia próby wiedziałem, że chcę pracować wśród ludzi, których wówczas poznałem.

Powodzenia!